Dlaczego warto uczyć dzieci pisania wiecznym piórem
Czas czytania: 7 min
Jeszcze w latach 60. XX w. w polskich szkołach stały ławki z otworem na kałamarz, w którym dzieci zanurzały nasadki ze stalówką na obowiązkowych wówczas w nauczaniu początkowym lekcjach kaligrafii. Dziś wieczne pióro jest postrzegane jako snobistyczny gadżet menadżerów i polityków najwyższego szczebla. Tymczasem – jak pokazują najnowsze badania, powinno stać się najważniejszym narzędziem do nauki pisania dla 6-7-latków.
Dlaczego? Jest to bowiem szczególne narzędzie pisarskie, które wymusza swoją konstrukcją wszystko, co jest dziecku niezbędne do efektywnej nauki tradycyjnego pisania, czyli najbardziej stymulującą mózg kursywą (literami łączonymi, wyrazami tworzonymi bez odrywania ręki od papieru).
- Przede wszystkim – prawidłową postawę. Aby dobrze pisać piórem, trzeba siedzieć prosto, pewnie oprzeć ręce na stole, nie wyginać dłoni, prawidłowo ułożyć palce. Inaczej po prostu nie da się nim operować. To najlepsze ćwiczenie małej motoryki, jakie można sobie wyobrazić!
- Wymaga wyczucia, skupienia, dokładności – są to czynności wybitnie wyciszające, nieocenione w dobie cyfrowego szumu i przebodźcowania w czasach, kiedy coraz więcej dzieci cierpi na deficyty uwagi a nawet ataki lękowe.
- Technicznie jest trudniejsze niż pisanie ołówkiem czy długopisem, sprzyja zatem koncentracji, stymuluje mocniej mózg, który – zmuszany do pracy – wytwarza miliony nowych synaps, rozwija się! To daje dzieciom nieoceniony kapitał edukacyjny.
- Pisanie ręczne w ogóle, piórem w szczególności, sprawia, że w słowa i zdania wkłada się więcej uczuć i empatii. Są one bardziej przemyślane i pełne treści.
- Pisanie piórem lepiej wykształca charakter pisma, a ten jest przecież czymś unikatowym, jak odcisk palca czy wzór siatkówki – m.in. pobudza kreatywność.
- Dzieci szybko zauważą, że piórem piszą po prostu ładniej i czytelniej, a ponieważ wymaga to więcej czasu i wysiłku, lepiej zapamiętują i rozumieją zapisane treści. Lepiej się uczą.
Tymczasem we współczesnej edukacji ścierają się obecnie dwa nurty:
- zupełnego zaniechania pisania ręcznego na rzecz klawiatury
- oraz maksymalnego ograniczenia klawiatury i skupienia na pisaniu kursywą.
Martwe pismo?
Niektórzy naukowcy i pedagodzy próbują te nurty pogodzić, to znaczy proponują tylko naukę pisania literami drukowanymi (bo te dzieci widzą na co dzień na klawiaturze) i całkowite odejście od kursywy. Jeden z najbardziej uznanych brytyjskich pisarzy naukowych, redaktor prestiżowego pisma „Nature” Philip Ball, twierdzi, że trwanie przy nauce kursywy nie jest uzasadnione niczym innym niż przywiązaniem do tradycji, które dziś nie ma przełożenia na życie codzienne.
W swoim artykule (https://nautil.us/cursive-handwriting-and-other-education-myths-5137/) podaje – absurdalny dla niego – powód, dla którego chłopcu uwielbiającemu pisać opowiadania zabroniono to robić, ponieważ… pisał tylko drukowanymi literami. Nauczyciele oświadczyli, że nie jest gotowy na takie wyzwania, ponieważ nie opanował kursywy. To spowodowało takie rozżalenie u jego mamy, że zdecydowała się na przeniesienie syna do systemu edukacji domowej. Ball zna oczywiście wszelkie badania, które dowodzą, że pisanie ręczne wpływa stymulująco na mózg, poprawia pamięć i koncentrację i nie neguje konieczności opanowania tej umiejętności, ale energicznie zwalcza konieczność nauczania kursywy.
Podobnego zdania jest włoski pediatra i dziennikarz Italo Farnetani. W wywiadzie udzielonym „Corriere della Sera” (https://www.corriere.it/scuola/speciali/2013/corsivo/notizie/imparate-grammatica-non-corsivo-ad84ccd8-3ca7-11e3-b96f-84c91179c77b.shtml) stwierdził m.in., że kursywa powinna zniknąć z systemu nauczania. Dlaczego? Jak wyjaśnia „Z psychopedagogicznego punktu widzenia dla rozwoju dzieci jest bardzo ważne, aby dostrzegły i zrozumiały, że istnieje ciągłość między stylem życia, relacją z otoczeniem i tym, co jest im oferowane w szkole. Skoro kursywa nie występuje teraz w książkach, prasie, w komputerze, w Internecie, na smartfonach czy w sieciach społecznościowych, po co używać jej w szkole?”. Jego zdaniem wymaga się w ten sposób od dzieci, które obecnie zaczynają edukację z umiejętnością odróżniania liter i pisania, aby nauczyły się na nowo zupełnie nowego i w jakimś sensie martwego alfabetu. Farnetani postuluje, aby zamiast marnować na to czas, lepiej zainwestować w naukę gramatyki i sztukę wysławiania się. Z drugiej strony – pewne przerażenie budzi fakt, że coraz więcej ludzi w wieku poniżej 18 lat nie potrafi czytać pisma ręcznego. To niestety potwierdza brutalną tezę Farnetaniego, że kursywa staje się pismem martwym.
Niepokoi jedynie, że naukowcy zdają się nie widzieć, jakie konsekwencje kulturowe pociąga za sobą ten proces. Zostaje m.in. zaburzona komunikacja międzypokoleniowa między wnukami a dziadkami – wyobraźcie sobie, że młody człowiek, odziedziczywszy po babci pamiątkowy album ze zdjęciami albo listami, nie jest w stanie dowiedzieć się z niego niczego o historii swojej rodziny.
Ocalić kursywę
Są też tacy naukowcy, którzy nie chcą się z tą sytuacją pogodzić, ponieważ ich obserwacje pokazują , jak wiele traci ludzkość, odchodząc od pisma ręcznego w ogóle, a od kursywy w szczególności. Wnioski są jednoznaczne: im więcej używamy ekranów i klawiatur, tym więcej tracimy zdolności manualnych i bardziej rozleniwiamy mózg. Mówiąc wprost – po prostu głupiejemy. A pisanie kursywą uaktywnia aż 12 obszarów mózgu odpowiedzialnych m.in. za kształtowanie się mowy i analityczne myślenie!
Najlepiej podsumowuje to stwierdzenie: „Pisanie to sposób, w jaki uczymy się tego, co myślimy”. Jego autorką jest Virginia Berninger, profesor psychologii edukacyjnej z Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Sformułowała je po przebadaniu dzieci potrafiących już pisać – dała im za zadanie stworzenie krótkiego opowiadania, które połowa grupy miała zapisać za pomocą klawiatury, a reszta – ręcznie, na kartce. Okazało się, że dzieci piszące ręcznie pisały więcej, chętniej, stosowały dużo bogatsze słownictwo, budowały znacznie głębszy przekaz, mało tego – wkładały w zadanie znacznie więcej zaangażowania niż te pracujące na klawiaturze (https://www.washington.edu/news/blog/uw-prof-handwriting-engages-the-mind/).
Ponadto, jak podnosi wielu badaczy języka, m.in. Francesco Sabatini (http://outsidersweb.it/2017/03/20/la-lezione-italianodi-francesco-sabatini-al-circolo-dei-lettori/), zanikanie pisania kursywą na rzecz liter drukowanych, prowadzi do znacznego zubożenia języka. Im mniej ludzie – zwłaszcza dzieci i młodzież – piszą ręcznie, tym mniej rozumieją tekst czytany, mniej chętnie czytają. Szybkość pisania na klawiaturze nie przekłada się bynajmniej na jego jakość – jak się okazuje, osoby robiące notatki na klawiaturze zapamiętują znacznie mniej niż te, które robią to ręcznie. Dlaczego? Ponieważ nie muszą się trudzić, aby zdecydować, co jest na tyle ważne, aby to utrwalić na papierze – „klawiatura wszystko przyjmie”. Osoby piszące ręcznie muszą analizować i decydować, co zapisać, bo nie są w stanie wszystkiego. Ich mózg musi być stale „w ruchu”.
Jak widać, pisanie ręczne, a zwłaszcza tradycyjne pisanie kursywą piórem, powinno stać się dobrą praktyką w edukacji wczesnoszkolnej. Tym bardziej, że można bez trudu kupić pióra zaprojektowane specjalnie z myślą o dzieciach (np. BIC® Easy Clic), także leworęcznych. Mają ergonomiczną budowę, trójkątne uchwyty ułatwiające prawidłowy chwyt, wyjątkowo trwałe stalówki oraz łatwo wymienialne pojemniczki na atrament. Dzień Pisania Piórem, który przypada na 12 lutego, jest bardzo dobrą okazją, aby podarować dziecku wieczne pióro i w ten prosty i niedrogi sposób zainwestować w jego przyszłość.